Pierwszy września… Ja też nie cierpię szkoły. Trzeba sprawdzać zeszyty, przypominać o zadaniach domowych, pamiętać o flecie na muzykę, bloku na plastykę, stroju na w-f…
A potem trzeba krzyczeć jak dziecko mimo wszystkich przypomnień, zapomniało, olało czy mu się nie chciało. Jesssu ile nerwów. W tym roku kolejny raz zaczynamy od umowy. On pamięta i pracuje, ja nie zaglądam do zeszytów, ufam i mam luz.
– Synku, nie musisz mieć najlepszych stopni, nie musisz być też najlepszy w klasie…
– Wiem mamo, przerywa mi, bo na szczycie jest się zawsze samotnym…